Nie ma misji jest excel – sport w Cieszynie
22 stycznia Komisja Spraw Społecznych pochylała się nad dotacjami na szkolenia w sporcie. Wcześniej otrzymaliśmy tabelę, która miała nam pomóc przygotować się do zaopiniowania wyników konkursu. Tym samym po raz pierwszy spotkałam się z miejskim „rozumieniem” sportu. W głowę zachodziłam, dlaczego koszykówka jest tak wysoko notowana, chociaż o jej spektakularnych sukcesach jakoś nie słyszałam, czy też skąd aż trzy różne kluby piłkarskie na liście, podczas gdy znajomi muszą wozić do Bielska pociechy, które planują poważnie związać swoje losy z piłką, czy da się szkolić w grze w Skata za 1100 zł przez cały rok, gdzie można spotkać snowboardzistów, bo nie miałam pojęcia, że w Cieszynie da się jeździć na desce. Z wielką pokorą analizowałam nadesłany materiał, przestudiowałam co tylko było możliwe. Poważnie traktuję swoją rolę radnej więc mając coś opiniować, zatwierdzać dokładam wszelkich starań żeby oprzeć decyzję na mocnym gruncie. Przestudiowałam poprzednie dotacje, przewertowałam artykuły prasowe, przeprowadziłam kilka rozmów i ostatecznie przygotowałam sobie listę pytań, które miałam okazję zadać naczelnikowi Wydziału Sportu podczas obrad komisji. Zaczęłam, jak mi się wydawało od oczywistego:
Wizja sportu, jaka ona jest dla sportu w Cieszynie?
W odpowiedzi usłyszałam przeciągłe – Yyyyyy.
To może definicja sportu w Cieszynie – poprosiłam.
I znowu z długiej grdyki wyrwało się – Yyyyy.
W takim razie niech mi pan wyjaśni co decyduje o podziale środków?
I tutaj rozmówca się wyprostował i dumnie stwierdził – tabela, którą ma pani przed sobą.
Na szczęście zostaliśmy obdarzeni śmiechem. Skorzystałam z tego, ale natychmiast też spoważniałam, bo w głowie mi się nie mieściło, że tabela, ba! Excel rządzi sportem w Cieszynie. Zaraz potem dowiedziałam się, że tak jest od czterech lat. Oczywiście próbowałam dociec czy organizatorzy sportu zgłaszają uwagi do tego sposobu, tutaj nad wyraz spokojny naczelnik oczami wodząc chyba po suficie albo pamięci przyznał, że tak i jakieś trzy bądź cztery poprawki zostały do tej siatki wprowadzone. Obserwowałam bacznie urzędniczą głowę sportu i nie zauważyłam grymasu zawstydzenia na jego twarzy. Miałam wręcz wrażenie, że pytanie o misję i wizję brzmi niepoważnie, kiedy rozmawia się o hokeju, piłce, bieganiu, pływaniu itd. W tym jednak nie ustąpię, bo w imię braku wyobraźni, powolności pracy, niechęci do współpracy, niejasnych powiązań nie można ruszyć ze sportem w Cieszynie, zaplanować na co stawiamy, nie da się przekuć likwidacji MOSiRu w cokolwiek innego niż tylko trwanie. Wizja opisuje dany obszar w przyszłości, jest jego obrazem do którego ma dążyć, ideałem, czymś ciągle na horyzoncie. Misja natomiast to rdzeń, podstawa, filozofia, czyli DNA. Misja opisuje po co istnieje dany obszar (w naszym przypadku sport), jakie są jego główne założenia, cele i wartości. Nie mając wypracowanej misji nie potrafimy określić czym się zajmujemy, które wartości są dla nas priorytetowe, które i dlaczego realizujemy. Dlatego nie mogłam usłyszeć merytorycznej odpowiedzi na pytanie o niejasne dla mnie faworyzowanie koszykówki, dlaczego przy wzroście całościowym kwoty na szkolenia o 20% niektórym spadła dotacja, a niektórym wzrosła? Nie ma horyzontu jest tabela, do której wprowadza się dane, a te same się podliczają. Wynik beznamiętnie jednych zagłodzi innych nasyci.
Przed nami stadion. Nie wiedząc czy zamierzamy postawić na mieszkańców od żaka, juniora po seniora czy na igrzyska przyciągające tłumy nie możemy rozstrzygnąć czy brać czy nie dotację z ministerstwa. Projekt stadionu będzie kością niezgody jeśli nie będziemy go widzieć w pewnej ciągłości potrzeb i wartości. Wiem jak sport jest ważny. Dla kapitalizmu i rynku ten, który związany jest z selekcją i rankingami, dla obywateli, społeczności lokalnej ten, który wspiera zdrowie, bezpieczeństwo, postawę moralną – oba podejścia różni forma zysku. Sport od dawna jest spektaklem mniej lub bardziej politycznym. Panie naczelniku, nie może Pan tego ignorować!
Obraz: Joanna Wowrzeczka, „Boisko w Czeskim Cieszynie, walka symboliczna”, akryl na płótnie, 2009 r.